W roku 1917 Polska została uznana przez Rosję jako odrębne państwo, jednak jej sytuacji zagroził przewrót bolszewicki. Marszałek Piłsudski pośpiesznie zaczął formować armię, jako jej jądro wykorzystując polskich weteranów walk I wojny światowej, a w 1918 roku wybuchła wojna o niepodległość Polski. Były w nią zaangażowane wojska polskie, armie Białych i Czerwonych, co najmniej dwie różne armie ukraińskie, a także alianckie siły interwencyjne. Umundurowanie, dystynkcje, wyposażenie i uzbrojenie poszczególnych uczestników tych kampanii były nadzwyczaj zróżnicowane. Kiedy zaś w 1921 roku podpisano traktat pokojowy, Polska po raz pierwszy od 1794 r. osiągnęła uznanie swej państwowości. To absorbujące opracowanie, zawierające barwne ilustracje, podaje informacje i przedstawia armie, które wzięły udział w imponującej walce o odrodzenie niepodległego Państwa Polskiego, jaka rozegrała się w bolesnym okresie po zakończeniu I wojny światowej. PŁATNOŚCI Za zakupy w sklepie można zapłacić Przelewem na rachunek bankowy: ING96 1050 1214 1000 0092 9184 1683 Dariusz Marszałekul. Dąbrowskiego 57/432-600 Oświęcim DOSTAWA Przy zakupie powyżej 300 zł przesyłka graits.
WPHUB. historia. + 4. 10-02-2016 15:37. Powstańcy Wielkopolscy w wojnie polsko-bolszewickiej. Ukraińcy nazywali ich "rogatymi diabłami". • Wielkopolanie samodzielnie zorganizowali armię
Utworzono: poniedziałek, 28, styczeń 2013 Ustawą z dnia 21 lipca 1990 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił odznaczenie w postaci Krzyża za udział w Wojnie 1918–1921 dla osób, które pełniąc służbę w latach 1918–1921, przyczyniły się do ugruntowania niepodległości naszego państwa. Krzyż nadawany był uczestnikom wojny z lat 1918-1921 we wszystkich służbach, żyjącym w dniu wejścia ustawy w życie (10 sierpnia 1990 r.). Odznaczenie obejmowało wojnę polsko-ukraińską i wojnę polsko-bolszewicką. Nadawane było przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek Ministra Obrony Narodowej. Odznaczeni otrzymywali odznakę Krzyża i legitymację. Nadawanie Krzyża uznano za zakończone z dniem 8 maja 1999 roku. Odznaczenie posiada formę krzyża równoramiennego prostego wykonanego z metalu o wymiarach 42 x 42 mm i składa się z czterech równych, rozszerzonych na końcach ramion o przekroju spłaszczonego ośmioboku i związanych pośrodku sześcianem. Na ramionach poprzecznych Krzyża wyryty jest poziomo napis: OBROŃCY – OJCZYZNY, na ramionach pionowych – daty: 1918 i 1921, w środku zaś skrzyżowania ramion znajduje się wizerunek orła na tle z białej emalii. Na Ziemiach Odzyskanych, w granicach ówczesnej gminy Żarów po 1945 roku osiedliło się dwóch uczestników wojny polsko-bolszewickiej 1919-1921, którzy zostali odznaczeni Krzyżem za udział w Wojnie 1918-1921. ppor Adam Majewski - 1900-1995 ppor Kazimierz Śmiałowski - 1896-1994 ppor Kazimierz Śmiałowski, syn Antoniego i Franciszki Klich, urodzony dnia 11 września 1896 roku w miejscowości Rokitnica k. Łodzi. Podporucznik WP. Mieszkał w Żarowie ul. przy Ogrodowej. Brał udział w walkach z bolszewikami w latach 1919-20 na terenach wschodniej Polski w szeregach 6. pułku ułanów (3. szwadron, 3. pluton). Odznaczony Krzyżem "Za udział w wojnie 1918-21" dnia 19 marca 1991 r., Legitymacja Odznaczenia nr 12-91-137 KZW. ppor Adam Majewski syn Tomasza i Antoniny Jeżykowskiej, urodzony dnia 20 grudnia 1920 roku w miejscowości Skugocin k. Konina. Zmarł r. Mieszkał w Mrowinach przy ul. Wojska Polskiego. W styczniu 1920 roku został wcielony do Wojska Polskiego. Służył w 18. pułku piechoty 4. dywizji piechoty. Następnie przeniesiony został do 48. warsztatu taborowego w 15. dywizji piechoty. Brał udział w walkach z bolszewikami w latach 1920-21 pod Kijowem, Kowelem, Berdyczowem, Wasylem (dowódcy kapt. Długoszewski, gen. Władysła Jung). W latach 1918-1919 należał do Armii Podziemnej WP. Mieszkał w miejscowości Wapno k. Gniezna do 1948 roku. Na Ziemie Odzyskane przybył w 1948 roku i osiedlił się w Mrowinach. Odznaczony Krzyżem "Za udział w wojnie 1918-21" dnia r., Legitymacja Odznaczenia nr 14-90-130 KZW. Jednostki w których służył ppor Kazimierz Śmiałowski i ppor Adam Majewski: 6 Pułk Ułanów Kaniowskich (6 – oddział kawalerii Wojska Polskiego II RP. Pułk powstał w 1917 roku w ramach II Korpusu Polskiego w Rosji. Przestał istnieć 12 maja 1918 roku po bitwie z Niemcami pod Kaniowem, gdzie 1. szwadron 6. pułku ułanów rozlokowany w Kutelewce został całkowicie rozbity, a odcięty od sił głównych 2. Szwadron 6. pułku ułanów porucznika Cieślińskiego brawurową szarżą pobił nieprzyjaciela biorąc w dalszej akcji około 100 jeńców. Pułk został ponownie sformowany w grudniu 1918 roku. Powstał z połączenia 6. pułku ułanów jazdy lwowskiej z 6. pułkiem ułanów zorganizowanym w Odessie. Pułk nawiązywał do tradycji 6. pułku ułanów Księstwa Warszawskiego i 6. pułk ułanów Dzieci Warszawskich walczącego w wojnie z Rosją w 1831. Do 1939 roku pułk stacjonował w garnizonie Stanisławów. Obraz autorstwa Jerzego Kossaka pt. "Pościg 6 pułku za bolszewikami" W wojnie z lat 1919-21 Pułk brał udział w wojnie z bolszewikami walcząc pod Michnowem, Zasławcem, Nowo Konstantynowem, Kumanowicami i Łysą Górą. Jeden ze szwadronów pułku wraz ze szwadronami 14. pułku ułanów Jazłowieckich brał udział w dniach 11 do 13 lipca 1919 roku w ciężkim bojach pod Jazłowcem odparając atak oddziałów ukraińskich i nie dopuszczając tym samym wroga do klasztoru Sióstr Niepokalanek. Dowódcami pułku w czasie wojny polsko-ukraińskiej i polsko-bolszewickiej byli podpułkownik Stefan Grabowski (1918), major Włodzimierz Kownacki (1919), pułkownik Zdzisław Kostecki (1919), pułkownik Stefan Cieński (1919-1920), podpułkownik Stefan Grabowski (1920 – 1924). Dowódcą 3. szwadronu był rotmistrz Stanisław Heller, a 3. plutonu podporucznik Andrzej Wiśniewski. W kampanii wrześniowej 1939 roku pułk walczył w składzie Podolskiej Brygady Kawalerii pod Uniejowem, Jankowem, Starym Polesiem, Sierakowem, Laskami i Wólką Węglową oraz brał udział w obronie Warszawy. Odznaka pamiątkowa 6. pułku ułanów (po lewej); odznaka pamiątkowa Związku Kaniowczyków (po prawej) Odznaka pułkowa zatwierdzona Dz. Rozk. MSWojsk. nr 49, poz. 872 z 13 grudnia 1921 roku, posiada kształt krzyża maltańskiego, o ramionach emaliowanych w barwach niebieskich proporczyków pułkowych. Na poziomych ramionach krzyża, na białych paskach umieszczono niebieskie kąty. Na środek krzyża nałożony srebrny orzeł jagielloński z tarczą niebieską na piersiach, na której wpisano numer i inicjał 6 U. Oficerska - trzyczęściowa, wykonana w srebrze, emaliowana o wymiarach 52x52 mm. W sierpniu 2008 roku w czasie remontu grobu rodzinnego Jana Suzina na warszawskich Powązkach wydobyta została zalutowana, z której 17 kwietnia 2009 roku w Muzeum Wojska Polskiego ujawniono sztandar 6. pułku ułanów Kaniowskich. Sztandar 6. pułku ułanów Kaniowskich odnaleziony w grobie rodzinnym Jana Suzina 18 pułk piechoty (18. pp) w skladzie 4. dywizjii piechoty. Utworzony został z żołnierzy służących w jednostkach byłej armii austro-węgierskiej: 17. pułk strzelców, 89. pułk piechoty z Rzeszowa, batalion zapasowy 33. pułku strzelców, "batalion strzelców sanockich", "batalion pułku piechoty ziemi ropczyckiej" z Dębicy. 8 lutego 1919 roku pułk nosił już miano 18. pułku piechoty. Chrzest bojowy przeszedł w walkach polsko-ukraińskich pod Przemyślem, gdzie 22 stycznia 1919 roku odparł natarcie od strony Siedliszcz. Kolejne walki stoczono pod Popowicami, Wołostkowem, Glinną Nawarją i Basiówką. 27 kwietnia kompanie z 18. pułku piechoty brały udział w walkach o Podhorce i Kamienopol. 13 maja 1919 roku pułk wszedł w sklad 4. dywizji piechoty, brał udział w walkach o Sambor, Stanisławów, Czortków, Jazłowiec, Martynów. W czerwcu nad Zbruczem pułk toczył boje pod Żurowem i Białobożnicą. Następnie został skierowany na Wołyń do walk z wojskami bolszewickimi (Serdy, Kuleszyn, Siemieniwka, Niepoznanicze). W walkach o Kijów 18. pułk piechoty zdobył Korosteń, po czym wraz z całą 4. dywizją piechoty przeszedł do Koziatynia jako odwód Naczelnego Wodza. Następnie skierowany nad Górną Berezynę (walki pod Pleszcznicami, Klinnem, Komarówką, Pruskowiczami). Po odrzuceniu wroga za Berezynę, pułk przeszedł do Bohuszewicz jako odwód. Dnia 1 sierpnia puk z innymi oddziałami 4. dywizji piechoty przybył do Janowa nad Bugiem (walki pod Buczycami Starymi, Sarnkami, Sierplicami, Terlikowem, Howczycami). W Bitwie Warszawskiej zadaniem pułku było pilnowanie przepraw przez Wisłę na południe od Warszawy. 17 sierpnia pułk otrzymał rozkaz przejścia pod Płońsk w składzie 5. dywizji piechoty (walki pod Ćwiklinkiem). Ostatnie boje pułk stoczył pod Żurownem i Firlejowem. Po dwuletnim pobycie na froncie od Karpat po Berezynę, 18. pułk piechoty odszedł najpierw do Łomży, skąd w 1921 roku na wiosnę przeniesiony został do Konina, a w październiku do Skierniewic na stałe miejsce postoju. Dnia 10 lipca 1921 roku w Koninie pułk otrzymał chorągiew z rąk Naczelnego Wodza i Naczelnika Państwa, marszałka Józefa Piłsudskiego. W wyniku konsolidacji Wojska Polskiego 17 stycznia 1920 roku 2. dywizja strzelców wielkopolskich została przemianowana na 15. dywizję piechoty. Organizacja wojenna dywizji w latach 1919-1921 wyglądała następująco: Dowództwo 15 Dywizji Piechoty Wielkopolskiej (gen. Władysław Jung): XXIX Brygada Piechoty (płk Stanisław Wrzaliński)XXX Brygada Piechoty (płk Tadeusz Gałecki) XV Brygada Artylerii (gen. Anatol Kędzierski) XV Batalion Saperów Jazda dywizyjna Kolumny taborów: 713, 714; 48 warsztat taborowy Szpital polowy nr 705 Urząd Gospodarczy Szpital koni Kolumna samochodowa nr 69 Dywizja uczestniczyła bitwie warszawskiej. Oddziały 15. dywizji piechoty pod dowództwem generała Władysława Jungawyparły bolszewików ze znacznej części Mazowsza. Bolszewicy zostali pokonani pod Duchnowem, Mińskiem Mazowieckim, Ostrowem oraz Łomżą. generał Władysław Jung - 1870-1940 Władysław Jan Jung (ur. 23 czerwca 1870 w Gorlicach, zm. 1 stycznia 1940 we Lwowie) – pułkownik artylerii Cesarskiej i Królewskiej Armii oraz generał dywizji Wojska Polskiego. Odznaczony Orderem Virtuti Militari. Od dziecka kształcił się w szkołach wojskowych w Koszycach. W 1888 ukończył Wojskową Wyższą Szkołę Realną w Hranicach na Morawach. Następnie odbył studia na Wydziale Artylerii Akademii Wojskowo-Technicznej w Wiedniu. Mieszkał w Krakowie, a wakacje spędzał we Lwowie. W 1891 otrzymał nominacje na stopień podporucznika i został oficerem zawodowym armii austriackiej. Przeszedł kolejne szczeble dowódcze w jednostkach wojskowych. W 1904 został awansowany do stopnia kapitan. W 1908 służył w 1. pułku armat Polowych w Krakowie, dowodzonym przez podpułkownika Aleksandra Truszkowskiego, późniejszego tytularnego generała dywizji WP. W latach 1914-1915 – w stopniu majora – brał udział w walkach na froncie rosyjskim. Od 1916 do 1917 już jako pułkownik dowodził 24. pułkiem armat polowych na froncie rumuńskim. W 1918 był dowódcą brygady artylerii na froncie włoskim i tam w listopadzie dostał się do niewoli. W grudniu 1918 wyjechał do Francji i do stycznia 1919 poszerzał wiedzę na kursie artylerii w Le Maris. Po jego zakończeniu wstąpił do Armii Polskiej dowodzonej przez gen. Józefa Hallera. W lutym został dowódcą 1. pułku artylerii polowej. 2 kwietnia przekazał jednostkę pod dowództwo ppłk Mikołaja Gomólickiego, a sam objął stanowisko dowódcy I Brygady Artylerii. Od październik 1919 do kwietnia 1920 pełnił funkcję dowódcy VII Brygady Artylerii, a także inspektora artylerii 2 Armii. 1 maja 1920 został zatwierdzony z dnia 1 kwietnia w stopniu generała podporucznika. Walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Od kwietnia 1920 do czerwca 1924 był dowódcą 15. dywizji piechoty. Pozostając na tym stanowisku, w 1921 wszedł w skład Polskiej Misji Wojskowej, a w późniejszym czasie ukończył kurs dla wyższych dowódców. 31 marca 1924 Prezydent RP Stanisław Wojciechowski na wniosek ministra spraw wojskowych, gen. dyw. Władysława Sikorskiego, awansował go na stopień generała dywizji ze starszeństwem z 1 lipca 1923 i 8. lokatą w korpusie generałów. Od czerwca 1924 do lipca 1926 był sprawował funkcję dowódcy Okręgu Korpusu Nr IV w Łodzi, a od lipca 1926 do listopada 1928 – Okręgu Korpusu Nr II w Lublinie. 30 listopada 1928 został przeniesiony w stan spoczynku. Odznaczony: Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Walecznych (trzykrotnie), Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918-1921, Legią Honorową. Materiały: Miejsko-gminne Koło Związku Kombatantów RP i BWP w Żarowie Opracowanie Bogdan Mucha
Zbrodnie 1 Armii Konnej podczas wojny polsko-bolszewickiej. 17 sierpnia 1920 r. zakończył się heroiczny bój żołnierzy-ochotników pod dowództwem polskiego Leonidasa - kapitana Bolesława
9 maja kulminacyjny moment multimedialnej akcji Bobołowicza i Antoniuka pt. „Rok 1920 – pamięć w czasach zarazy”, dziennikarzy, podróżujących już przez ponad tysiąc kilometrów przez Ukrainę. Reporterzy poruszają się szlakiem polskich i ukraińskich bohaterów, którzy walczyli w wojnie polsko-bolszewickiej. Z ich inicjatywy powstała akcja „Rok 1920 – pamięć w czasach zarazy”, która jest związana z upamiętnieniem braterstwa Polaków i Ukraińców w czasie wojny polsko-bolszewickiej. 9 maja 1920 roku po wyparciu bolszewików przez polskie i ukraińskie oddziały, ulicami Kijowa przeszła wspólna parada wojskowa, którą odbierał generał Edward Śmigły i Marko Bezruczko, ówczesny pułkownik. Polacy i Ukraińcy przez miesiąc stacjonowali w Kijowie, później zostali wyparci przez bolszewików, ale to nie zakończyło polsko-ukraińskiego braterstwa. Żołnierze razem walczyli aż do ostatecznego triumfu nad bolszewikami, po Bitwie Warszawskiej, Bitwie pod Zamościem i Komarowem w sierpniu 1920 roku. Dziennikarze podjęli decyzję o zorganizowaniu i zaangażowaniu się w tę akcję mając świadomość, że w tym roku nie będzie możliwości godnego upamiętnienia wydarzeń z 1920 roku ze względu na sytuację związane z epidemią koronawirusa. Sami jednak postanowili wyruszyć w drogę. Dziennikarze jadą szlakiem cmentarzy i pól bitewnych, na których walczyli i zostali pochowani polscy i ukraińscy żołnierze. Jadąc z Kijowa do Lwowa udało się im odwiedzić takie miejsca jak Novogóród Wolynski, Susły, cmentarz w Korcu, w Zdołbunowie, Równym, w Żółtancy, Chorpyni, Łopatynie i Chorpynów. Na odwiedzanych mogiłach korespondenci zapalają symboliczne znicze. Finał akcji odbędzie się 9 maja w Kijowie, gdzie korespondenci będą chcieli przypomnieć o tych żołnierzach, którzy tam stacjonowali. Ich pamięć uczczą składając kwiaty na cmentarzu Bajkowa, gdzie zostało pochowanych 117 polskich żołnierzy poległych w walkach o Kijów. O godz. 11 polskiego czasu zabrzmią dzwony Soboru św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach. Należy on do prawosławnej cerkwii na Ukrainie. To wydarzenie zwieńczy audycję „Program Wschodni” prowadzoną z kijowskiego studia Radia Wnet przez Pawła Bobołowicza. Uczestnicy akcji w Barze na Podolu Odbędzie się też nabożeństwo żałobne Panachida pod ścianą upamiętniającą ukraińskich żołnierzy, którzy zginęli w 2014 roku na wojnie z Rosją. Dziennikarze chcą również przypomnieć o ukraińskich żołnierzach, którzy przeciwstawili się agresji rosyjskiej i walczą o swój kraj nieustannie od 2014 roku. Na wschodzie Ukrainy walczą też Ukraińcy z polskimi korzeniami. Są to żołnierze, którzy wychowywani byli w polskich tradycjach na terenie obecnej Ukrainy. O 11 polskiego czasu zabrzmią też dzwony w kijowskiej katedrze św. Aleksandra oraz w wielu kościołach z miejsc, gdzie zostały upamiętnione walki z 1920 roku. O tej godzinie w Lublinie zostaną złożone kwiaty przy pomniku Ukraińskiej Armii i na mogiłach żołnierzy z 1920 roku na Białej. W kościele św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie o godz. 12 polskiego czasu odbędzie się msza święta w intencji poległych w wojnie polsko-bolszewickiej oraz tych walczących za wolność Ukrainy od 2014 roku. Również 9 maja w Kijowie, Paweł Bobołowicz wraz z Dmitriem Antoniukiem założą mundury żołnierzy Ukraińskiej Republiki Ludowej i Wojska Polskiego z 1920 r. oraz odbędą honorowy patrol ulicami Kijowa. Oryginalne mundury z 1920 roku udostępniło Muzeum Szturm we Lwowie. To wydarzenie będzie symbolicznym elementem zwieńczającym akcję „Rok 1920 – pamięć w czasach zarazy”. Patronami medialnymi są Radio Wnet, Kurier Galicyjski, Słowo Polskie. Sobotnią akcję ma również relacjonować telewizja Bielsat. Słowo Polskie za: Radio Wnet, 9 maja 2020 r. lp
Jazda polska w wojnie polsko-bolszewickiej – organizacja i działania jazdy polskiej w okresie wojny polsko-bolszewickiej. Społeczeństwo polskie uważało jazdę za narodową broń Polaków. Dlatego już w listopadzie 1918, na terenach wyzwolonych spod okupacji niemieckiej i austriackiej , zaczęły powstawać samorzutnie oddziały jazdy .
Niemcy – pozostając oficjalnie neutralne – próbowały wojnę polsko-sowiecką rozegrać na swoją korzyść. W Niemczech odnoszono się do odrodzonej Rzeczpospolitej jeśli nie z otwartą nienawiścią, to co najmniej z niechęcią i drwiną. Zarzucano jej ekspansjonizm i nadmierne apetyty terytorialne. Także Polacy podchodzili do Niemiec nieufnie, pamiętając o dekadach brutalnego wynaradawiania w zaborze pruskim i wciąż nieuregulowanej kwestii granicznej. W odmiennej perspektywie postrzegano w Berlinie stosunki z Rosją Sowiecką. Oba państwa wyszły z Wielkiej Wojny pokonane i izolowane przez zwycięską Ententę. Nie miały żadnych poważnych konfliktów interesów i wspólnej granicy, a więc i sporów terytorialnych. To wszystko skłaniało je do nawiązania współpracy pomimo dzielących je różnic ideologicznych. W Berlinie liczono się z możliwością wybuchu wojny polsko-bolszewickiej (1919–20). Z wielu względów była ona Niemcom na rękę. Rząd weimarski chciał wytargować od aliantów zachodnich złagodzenie warunków pokoju wersalskiego, w przeciwnym wypadku strasząc widmem rewolucji u siebie. Konflikt zbrojny odciągał ponadto uwagę Polski od jej granicy zachodniej i północnej, i to w sytuacji, gdy na Warmii, Mazurach i Górnym Śląsku zbliżały się plebiscyty. 20 lipca 1920 r. rząd niemiecki ogłosił neutralność w wojnie polsko-bolszewickiej, a pięć dni później zakazał przewozu i wwozu do Polski materiałów wojennych. Protesty polskiego rządu zdały się na nic. Na początku sierpnia stanowisko to poparła Powszechna Unia Niemieckich Związków Zawodowych, wspierana przez komunistów i socjalistów różnych odcieni. Do zdecydowanych jastrzębi należał Hans von Seeckt. Ten, jak go nazywano, sfinks z monoklem, który w czerwcu 1920 r. został dowódcą Reichswehry, był zdeklarowanym wrogiem polskiej państwowości. Jego zdaniem Polska została sztucznie stworzona przez Francję, by zastąpić Rosję w wywieraniu od wschodu presji na Niemcy. Klęska Polski oznaczałaby zatem załamanie się znienawidzonego traktatu wersalskiego, stanowiłaby unikatową okazję powrotu Niemiec do wielkiej polityki i odzyskania wschodnich prowincji. Ale aby Niemcy byli traktowani przez aliantów jako równoprawne mocarstwo, należało bezwzględnie zachować porządek społeczny i surowo zwalczać wszelkie tendencje wywrotowe. Dowódca Reichswehry liczył, że nowa władza w Rosji odejdzie wkrótce od rewolucyjnej retoryki i będzie ewoluowała w kierunku nacjonalizmu. Zapowiedzi o przeniesieniu rewolucji do Niemiec były, jego zdaniem, mocno wyolbrzymiane. Wiarę tę podzielało wielu Niemców, widzących w Leninie reformatora na wzór Piotra Wielkiego. Seeckt opowiadał się przy tym za zachowaniem neutralności w toczącej się wojnie i miał nadzieję, że Sowieci będą respektowali linię graniczną sprzed 1914 r. Podczas wykładu wygłoszonego w Hamburgu 20 lutego 1920 r. mówił: „Jeśli chodzi o uratowanie przed bolszewizmem Polski, tego śmiertelnego wroga Rzeszy, tworu i sojusznika Francji, złodzieja niemieckiej ziemi, niszczyciela niemieckiej kultury, to do tego dzieła nie powinna być przyłożona żadna niemiecka ręka i jeśli diabeł będzie chciał zabrać Polskę, to powinniśmy mu w tym pomóc. Nasza przyszłość leży w bliskości z wielką Rosją i czy podoba nam się ta dzisiejsza [komunistyczna], czy nie, nie mamy innego wyjścia. Powstrzymać bolszewizm powinniśmy usiłować na naszych własnych granicach, jeśli on w ogóle, co wydaje się coraz mniej prawdopodobne, w ogóle zechce nas zaatakować”. Z drugiej strony Seeckt potraktował początkowe sukcesy bolszewików w wojnie z Polską jako kartę przetargową w stosunkach z aliantami. W kwietniu 1920 r. Niemcy zwrócili się do nich o zgodę na zmniejszenie Reichswehry do pułapu 200 tys., a nie – jak przewidywał traktat wersalski – do 100 tys. Zgody jednak nie dostali. W dniach ofensywy sowieckiej władze niemieckie ze szczególnym lękiem spoglądały na leżące w bezpośredniej bliskości frontu, odcięte od reszty kraju korytarzem pomorskim, Prusy Wschodnie. Żywe tu były wspomnienia, gdy prowincję podczas Wielkiej Wojny kilkakrotnie najeżdżali Rosjanie. Poza tym – w związku z plebiscytem na Warmii i Mazurach – stacjonowały tam, mające zapewnić warunki nieskrępowanego wyboru, wojska francuskie, brytyjskie, włoskie i japońskie. Nie wiadomo było, jakby się one zachowały, gdyby doszło do przeniesienia walk na terytorium Niemiec. Granica państwa była długa i przebiegała w trudnym, zalesionym, nieprzejrzystym terenie. Bezpieczeństwa prowincji strzegło zaledwie 18 tys. żołnierzy, z czego, zgodnie z harmonogramem zmniejszania armii niemieckiej, w najbliższych miesiącach do cywila pójść miało 3 tys. Zgodnie z harmonogramem 11 lipca 1920 r. przeprowadzono plebiscyt. Nie wydaje się, aby na jego skrajnie niekorzystny dla Polski wynik znacząco wpłynęły wieści o klęskach wojsk polskich na froncie. O proniemieckim wyborze lwiej części Mazurów zdecydowały zupełnie inne względy. Tak czy inaczej, 22 lipca wprowadzono w Prusach Wschodnich stan wyjątkowy i całość władzy spoczęła w rękach gen. Johannesa von Dassela, dowódcy I Okręgu Obronnego (Wehrkeis I) z siedzibą w Królewcu. Na północnym odcinku frontu bolszewicy dotarli w tych dniach do granicy polsko-niemieckiej i przekroczyli dawną granicę prusko-rosyjską. 30 lipca ok. 2 tys. polskich żołnierzy zostało zmuszonych do przekroczenie granicy państwowej koło wsi Prostki, na południowo-wschodnich kresach Prus Wschodnich, po czym zostali internowani. W ciągu następnych dwóch tygodni Rosjanie dotarli do Działdowa, Brodnicy, Lidzbarka i Lubawy. Operująca na skrajnym prawym skrzydle Armii Czerwonej 12. Dywizja Piechoty z 4. Armii spotkała się z radosnym przyjęciem znacznej części miejscowej ludności. Były to bowiem obszary przyznane Polsce decyzją konferencji wersalskiej, bez przeprowadzania plebiscytu. Z okien wywieszano dawne flagi cesarskie w barwach czarno-biało-czerwonych i postulowano przywrócenie urzędników z czasów niemieckich. Niemiecki wywiad donosił, że generalnie mniejszość niemiecka w Polsce wyraźnie sympatyzowała z bolszewikami, licząc, że ci uwolnią ją spod polskiego jarzma. Tzw. niezależni socjaliści w Grudziądzu i Toruniu przygotowywali się, by wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej przejąć władzę i ogłosić dyktaturę proletariatu. Na przełomie lipca i sierpnia 1920 r. Niemcy nie mieli wątpliwości co do rychłego upadku Polski. W pierwszych dniach sierpnia 1920 r. szef niemieckiej dyplomacji Walter Simons zaproponował ludowemu komisarzowi spraw zagranicznych Gieorgijowi Cziczerinowi pełną normalizację stosunków i wymianę ambasadorów. Wyraził przy tym nadzieję na poszanowanie granic z 1914 r. Spotkało się to z pozytywnym przyjęciem Cziczerina i Politbiura. Seeckta z kolei niepokoiła możliwość przejścia przez granicę setek tysięcy pobitych i zdemoralizowanych polskich żołnierzy i zachowanie się Armii Czerwonej na dawnych ziemiach niemieckich. Jego zdaniem ważne było, aby byli poddani pruscy nie poczuli się porzuceni przez rząd w Berlinie. Do strony rosyjskiej apelowano o oszczędzanie, w miarę możliwości, cierpień ludności cywilnej. Sprawę przyszłości zachodnich i północnych ziem polskich Seeckt chciał poruszyć na konferencji w Londynie, gdzie Niemcy miały wzywać do przyznania tamtejszej ludności prawa do samostanowienia i przeprowadzenia plebiscytów. Liczono, że na terenie byłego zaboru pruskiego odnowi się antagonizm z dawną Kongresówką, a w obliczu upadku państwa polskiego i widma rządów bolszewików nawet Polacy będą skłonni, pod pewnymi warunkami, powrócić pod niemieckie skrzydła. Odrzucano przy tym pomysł wkroczenia wojsk niemieckich, gdyż oznaczałoby to złamanie traktatu wersalskiego i nieuchronnie pociągnęłoby za sobą atak aliantów, zostałoby też źle odebrane przez samych Sowietów. Dbano więc o przestrzeganie zasady neutralności – wszelkie niezbędne kontakty między władzami niemieckimi a bolszewickimi miały odbywać się wyłącznie na terytorium Prus Wschodnich. Z tego też powodu nie zgodzono się, aby wojska niemieckie obsadziły kolej w korytarzu pomorskim, odciążając w tym Wojsko Polskie. To sami Niemcy w Polsce mieli tworzyć oddziały samoobrony. Losy wojny zaczęły się jednak niespodziewanie odwracać. Polacy przeszli do kontrofensywy i odcięli najbardziej na zachód wysunięte sowieckie jednostki, które 20 sierpnia były zmuszone w okolicy Działdowa przekroczyć granicę Prus Wschodnich. 25 sierpnia Polacy znów znaleźli się koło Prostków, a 2 września zajęli Suwałki. Niemcy zostali ponownie odcięci od bezpośredniej styczności z bolszewikami. Sowieccy żołnierze w liczbie 45 tys. zostali internowani na poligonie w Orzyszu. Alianci i Polacy naciskali na przewiezienie internowanych w głąb Niemiec, przestrzegając przed zezwoleniem na ich ponowny udział w wojnie. Niemcy powoływali się na brak wystarczającej liczby żołnierzy do ich pilnowania i fakt odcięcia Prus Wschodnich od reszty kraju, co uniemożliwiało odtransportowanie ich koleją. Zdecydowanie odrzucili sugestie, jakoby po stronie bolszewickiej walczyły jednostki niemieckie czy też jakoby przymykali oko na wykorzystywanie niemieckiego terytorium przez Sowietów. Rzeczywiście, wydaje się, że część Rosjan niepostrzeżenie przeszła przez zalesione tereny przygraniczne już po stronie niemieckiej, ale nie ma dowodów na to, że był to ruch masowy i odbywał się za zgodą władz niemieckich. Jeszcze w maju 1920 r. do Warszawy przybył nowo mianowany chargé d’affaires Niemiec hr. Alfred von Oberndorff. Polacy wielokrotnie pytali go, czy i pod jakimi warunkami Niemcy udzieliłyby im wsparcia, przestrzegając równocześnie, że nieprzychylne zachowanie Niemiec w godzinie próby niełatwo zostanie zapomniane przez naród polski. Na rzecz Rzeczpospolitej lobbowali posłowie włoski i węgierski oraz nuncjusz apostolski. Ten ostatni zapytał Oberndorffa, czy Niemcy nie zechciałyby wesprzeć Polski 50 tys. żołnierzy, aby ocalić ją przed upadkiem? Poseł włoski Francesco Tommasini wyrażał opinię, że Niemcy mogłyby z łatwością wysłać w pole 200–300 tys. żołnierzy. Niemiecki dyplomata na te i inne sugestie, zgodnie z oficjalną linią, udzielał odmownych odpowiedzi, powołując się na deklarację neutralności, fakt trwającej właśnie reorganizacji armii niemieckiej, skomplikowane stosunki aliantów z Rosją i stanowisko opinii publicznej. Sprawę pomocy dla Polski kilkakrotnie poruszał też sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej w rozmowach z akredytowanym w Watykanie niemieckim posłem. Oberndorff miał jednak poważne wątpliwości co do słuszności polityki, którą firmował. „Musimy życzyć sobie jednak – pisał 1 lipca 1920 r. w liście do centrali – aby Polska przetrwała; z pewnością jest ona w wielu sprawach naszym przeciwnikiem, ale jest też i ścianą odgradzającą nasz kraj od czerwonej zguby – i byłoby zbrodnią tak wobec naszego kraju, jak i całej ludzkości, gdybyśmy nawet w najmniejszym stopniu przyczynili się do zwycięstwa Sowietów”. Przestrzegał, że „czerwone hordy” nie zatrzymają się na granicach osłabionych wojną, rozbrojonych Niemiec, w których setki tysięcy osób otwarcie przyznają się do komunistycznych sympatii, a gdy wybuchnie rewolucja i wojna domowa, nikt nie będzie pamiętał o terytoriach utraconych na rzecz Polski. Nadzieje niektórych swych współziomków na to, że Rosjanie zemszczą się na Polakach za utracone niemieckie terytoria, nazwał naiwną krótkowzrocznością. Poglądy Oberndorffa były jednak odosobnione. Jak raportowano z polskiego poselstwa w Berlinie 28 sierpnia 1920 r. do centrali w Warszawie: „Sądzili oni [niemieccy konserwatyści] natomiast, że zbolszewizowanie Królestwa Polskiego i Galicji wytworzy w byłym zaborze pruskim (...) tak ostrą antytezę między Poznaniem i Warszawą, że Poznań nic o Warszawie nie będzie chciał wiedzieć i że tak popularne w Poznaniu hasła autonomiczne pozyskają w razie panowania bolszewików w Warszawie cechę już nie federalistyczną, ale separatystyczną, że innymi słowy panowanie bolszewików w Warszawie spowoduje oderwanie się dobrowolne Księstwa Poznańskiego od Państwa Polskiego (...), że nastąpi siłą rzeczy ponowne złączenie Księstwa Poznańskiego z Rzeszą Niemiecką”. Polsko-niemieckie kontakty dyplomatyczne latem 1920 r. cechowała głęboka nieufność i podejrzliwość. Niemcy delikatnie sugerowali Polakom, że gdyby ochłodzili swe kontakty z Francją, to mogliby liczyć na ocieplenie stosunków z Niemcami. Szef MSZ, książę Eustachy Sapieha, odrzucił te sugestie i nakazał posłowi w Berlinie niewchodzenie w żadne dyskusje na ten temat. Polacy byli przekonani, że Niemcy nie mieli woli politycznej do zawarcia uczciwego porozumienia z Rzeczpospolitą, a wzajemne stosunki przypominały kwadraturę koła. Z kolei radca poselstwa Niemiec w Warszawie Herbert von Driksen wspominał po latach: „Polski rząd nie zamierzał wciągać znienawidzonego niemieckiego sąsiada, do którego wciąż jeszcze żywił obawę, do jakiejkolwiek kombinacji”. W cieniu wojny toczyła się dyskusja o statusie Gdańska i polskich uprawnień w tym mieście. Gdańscy portowcy kilkakrotnie odmawiali rozładunku statków z materiałami wojennymi dla Polski. Gdańskie Zgromadzenie Konstytucyjne 20 sierpnia zwróciło się do Reginalda Towera, nadkomisarza Ligi Narodów, sprawującego władzę na obszarze Wolnego Miasta, o ogłoszenie go neutralnym w toczącej się wojnie i niezwłoczne powiadomienie o tym obu stron wojujących. Komisarz rządu polskiego ds. wyznaczenia granicy z Niemcami Wiktor Kulerski donosił z Gdańska o przygotowaniach do ataków na polskie urzędy i sugerował wzmocnienie sił stacjonujących w korytarzu pomorskim. Napięta sytuacja panowała i na Górnym Śląsku. Wojciech Korfanty 17 sierpnia 1920 r. wezwał Ślązaków do walki. Wybuchło, szybko stłumione, pierwsze powstanie śląskie. W Berlinie z zaniepokojeniem odebrano podpisanie 12 października 1920 r. w Rydze polsko-sowieckich preliminariów pokojowych, a pięć miesięcy później ostatecznego pokoju. Oznaczało to bowiem uwolnienie znacznych sił polskich do potencjalnych działań militarnych na zachodniej granicy, zwłaszcza że Sowieci musieli natychmiast skierować znaczne siły na Kaukaz i do tłumienia buntów na Ukrainie. Tylko naprzeciw Górnego Śląska, gdzie miał się odbyć plebiscyt, Polska skoncentrowała siedem dywizji. Wywiad niemiecki donosił, że niektórzy polscy oficerowie zapowiadali swym żołnierzom mające nastąpić wkrótce wkroczenie na Śląsk i do Prus Wschodnich. Dowództwo Reichswehry przygotowywało plany operacyjne na ewentualność konfrontacji militarnej z Polską. Seeckt skłaniał się do pomysłu uderzenia na Poznań z linii Zbąszyń–Głogów, podczas gdy szef sekcji T1 w Urzędzie ds. Wojska płk Hasse optował za koncentrycznym natarciem na stolicę Wielkopolski równocześnie z rejonów Wrocławia i Piły. Na przełomie 1920/21 przeprowadzono kilkumiesięczną grę wojenną, w której sprawdzano oba te scenariusze. W lutym 1921 r. nowy sekretarz stanu w Auswärtiges Amt Edgar Haimhausen pisał w okólniku, że Polska zbroi się i koncentruje, aby wraz z referendum wkroczyć na Górny Śląsk i opanować go siłą. Pretekst do interwencji miała stanowić celowo rozpętywana przez Polaków fala terroru. Aż do uregulowania przebiegu granicy na Górnym Śląsku w Niemczech liczono się z możliwością otwartej wojny z Polską.