Anna Wesołowska ma nadzieję, że po dzisiejszej rozprawie oskarżony zrozumie, dlaczego Temida jest ślepa i dlaczego ma opaskę na oczach. Przed wymiarem sprawiedliwości każdy człowiek jest równy.

W niedzielę po godz. 20 zakończyło się spotkanie Prezydenta Andrzeja Dudy z Janem Śpiewakiem. Informację tę przekazał za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych rzecznik prezydenta Błażej Spychalski. twitter Spotkanie miało związek z wyrokiem, jaki zapadł w mijającym tygodniu. W piątek warszawski Sąd Okręgowy podtrzymał wyrok wydany w niższej instancji i uznał Śpiewaka za winnego zniesławienia mecenas Bogumiły Górnikowskiej-Ćwiąkalskiej, córki Zbigniewa Ćwiąkalskiego, byłego ministra sprawiedliwości i prokuratura generalnego. "Jestem jedyną osobą skazaną już dwukrotnie prawomocnym wyrokiem w związku z afera reprywatyzacyjna. Mimo tego, że udowodniliśmy, że mecenas Cwiakalska wielokrotnie niedopełniła swoich obowiązków a swoimi działaniami doprowadziła do tragedii i dramatu lokatorów" – napisał na Twitterze Śpiewak. Dziennikarze komentujący spotkanie prezydenta i Śpiewaka zastanawiają się czy Andrzej Duda skorzysta wobec niego z prawa łaski. Oburzenia wyrokiem nie krył premier Mateusz Morawiecki, który zabrał w tej sprawie głos. "Staram się publicznie nie komentować decyzji sądów, ale akurat ten przypadek wymaga odstępstwa od tej zasady. Wyrok Warszawskiego Sądu Okręgowego podtrzymujący wyrok niższej instancji, który uznał Jana Śpiewaka za winnego zniesławienia mecenas Bogumiły Górnikowskiej-Ćwiąkalskiej i zapłatę 5 tys. zł grzywny oraz dodatkowych 10 tys. zł jest kompletnie niezrozumiały. Warto przytoczyć tylko jedną kwestię z tej sprawy: otóż pani mecenas miała być kuratorem osoby w wieku 118 lat…. No comments" – napisał szef rządu. "Temida, symbol bezstronności, ma opaskę na oczach. Przyjaciół i nieprzyjaciół należy sądzić jedną miarą. Temu, kto tak odważnie jak Jan Śpiewak walczy o sprawiedliwość, należy się szacunek, pochwała i medal" – dodał. Czytaj też:Zaskakujące wyniki sondażu. Andrzej Duda ma powody do niepokoju Czytaj też:"Otwieraj ku**o!". Jacek Międlar o swoim zatrzymaniu przez ABW: Chcę żebyście poznali prawdę

Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o dlaczego temida nosi opaskę na oczach i w ręku szalę laurakomajda laurakomajda 30.03.2015
Duża bomba w Watykanie. 26 maja Watykan potwierdził, że watykańska policja aresztowała służącego Benedykta XVI. Paolo Gabriele ma 46 lat, pracuje i mieszka na terenie państewka watykańskiego wraz z żoną i dziećmi. Rzecznik Watykanu przyznał tego samego dnia, że w mieszkaniu służącego – podawał papieżowi posiłki i go ubierał – policja znalazła coś, czego tam mieć Gabriele nie miał prawa. Chodzi o poufne watykańskie dokumenty, raporty dyplomatyczne, prywatne listy do papieża. To jest kolejna plama na wizerunku Watykanu. Już w styczniu wyciekły stamtąd podobne poufne papiery. Nazwano to aferą VatiLeaks. Teraz Lombardi potwierdził, że aresztowanie Gabrielego ma związek z VatiLeaks. Czy to znaczy, że autorem wycieków jest lokaj papieża? Niekoniecznie. Ale jest to prawdopodobne. Ciekawa jest jednak sekwencja wydarzeń. Aresztowanie kamerdynera zbiega się z czyszczeniem finansowego wizerunku Watykanu. To robota chyba syzyfowa, bo finanse te jak były, tak są mało przejrzyste. Tak czy owak, w dobie niepewności finansowej, Watykan chce przedstawić się jako bezpieczne miejsce do lokowania kapitału. Zapewnia, że od dawna jego bank jest zdrowy i ma czyste sumienie. Ale jak o tym przekonać czytelników VatiLeaks, z których wynika coś zupełnie innego: może i bezpieczny, lecz w Watykanie nadal kręci się finansowe lody. Po styczniowych VatiLeaks Benedykt powołał komisję trzech kardynałów do wyjaśnienia, jak doszło do wycieków. Purpuraci współpracują z policją. Gabriele został zatrzymany 23 maja. 17 maja wyszła we Włoszech książka dziennikarza Gianluigi Nuzziego. Napisana na podstawie dokumentów, które wyciekły do Nuzziego od kogoś z Watykanu, kto działał w porozumieniu z małą grupką watykańskich ,,insiderów”. Książka ukazuje watykańską biurokrację jako przeżartą korupcją i w negatywnym świetle przedstawia papieskiego ,,premiera”, Tarcisio Bertonego, numer dwa w kościelnej hierarchii. I tu już dwa dni po premierze ,,Waszej Świątobliwości” Nuzziego, wkracza na scenę rzecznik papieski, ks. Lombardi. 19 maja nazywa książkę przestępstwem, zapowiada proces sądowy przeciwko autorowi. Ten oczywiście nie ujawnia swych źródeł. No i proszę: 23 maja watykańska żandarmeria zatrzymuje osobistego lokaja. Czyżby miano go oskarżyć o nielegalne przecieki? Czy ma być kozłem ofiarnym? Wykradanie (a może i handel) poufnych dokumentów i prywatnych listów to oczywiste złamanie prawa. Nie ma co do tego wątpliwości. Skoro znalazły się w domu lokaja, to nie ma też wątpliwości, że Gabriele ma związek z kradzieżą i nielegalnym upublicznieniem. Ale czy działał sam? Rzym huczy od spekulacji. Między innymi takich, że za Spiżową Bramą zaostrza się bezpardonowa walka o władzę i wpływy. Na celowniku jest dziś Bertone. Lokaj może być tylko pionkiem w dużo bardziej skomplikowanej rozgrywce. Niektórym jej uczestnikom wcale nie musi jednak chodzić o wygryzienie tej czy innej watykańskiej grupy wpływu. Wiem, że wielu trudno w to uwierzyć, ale niektórzy prałaci mogą po prostu mieć dość narastającego w Watykanie chaosu. Kliknij tutaj, 👆 aby dostać odpowiedź na pytanie ️ Dowiedz się, dlaczego Temida-grecka bogini sprawiedliwości - nosi przepaskę na oczach, w ręku zaś trzyma sza… kotek375 kotek375
28 października 2012Dlaczego Temida ma opaskę na oczach? Dlatego, że ma stosować tę samą miarę wobec bogaczy i biedaków, władców i poddanych?Zgodnym chórem odpowiemy “tak właśnie ma być”, mając na myśli świat bez równych i równiejszych. Tylko dlaczego ślepa sprawiedliwość jest cnotą, gdy Temidowy miecz dotyka bogatych, ale niekoniecznie wtedy, gdy dotyka uboższych?No właśnie, w tym miejscu zaczyna się problem. Cała Polska śledziła kilka dni temu historię zatrzymania matki dwójki dzieci, która nie zapłaciła grzywny wobec US, dwukrotnie nie stawiła się na sprawę sądową i zlekceważyła ostrzeżenie sądu o grożącym jej zatrzymaniu. Media, a za nimi opinia publiczna, głównym oskarżonym uczyniły jednak wymiar sprawiedliwości: sąd i policjantów. Wrzawa zrobiła się tak wielka, że Premier musiał gasić pożar, zarządzając pilną i szybką kontrolę działań podjętych przez funkcjonariuszy. Nikomu nawet do głowy nie przychodzi zapytać o to, czy nie zawiniła matka? Ze strachu przed ostracyzmem nikt nie zastanawia się głośno, dlaczego dość bystra (tak przynajmniej wydaje się z relacji telewizyjnych) kobieta, prowadząca (?) własną działalność gospodarczą, okazała się zupełnie pozbawiona wyobraźni/poczucia odpowiedzialności i naraziła swoje dzieci na wieczorną interwencję policji. Oczywiście zawinili wszyscy dorośli uczestnicy niefortunnego zdarzenia:- sąd, który powinien był zamienić karę pozbawienia wolności na karę ograniczenia wolności polegającą na wykonywaniu nieodpłatnej pracy na rzecz pożytku publicznego,- policjanci, którzy powinni wykazać się empatią, dotrzeć do kobiety i pouczyć ją, że jeśli sama nie stawi się na komisariacie, to będą musieli doprowadzić ją tam siłą, a dzieci umieścić w pogotowiu opiekuńczym,- ale także, a może przede wszystkim (!) matka, która złamała prawo i to ona w drodze negocjacji z sądem, a nie uników, powinna ustalić formę spłaty należności. Tłumaczenie się niezrozumieniem pisma urzędowego jest mało przekonujące, tym bardziej, że oprócz umorzenia komorniczego musiało przyjść wezwanie do sądu, a ono brzmi zrozumiale i jednoznacznie. “Ignorantia iuris nocet? to stara rzymska zasada, w myśl której nieznajomość prawa szkodzi. Każdemu, samotnym matkom także, a może nawet w szczególności im i ich dzieciom? Bo one odpowiadają za los swoich dzieci, które nie mają przecież nikogo innego. I choć zastosowane środki wydają się nieadekwatne do przewinienia, to skala oburzenia, w tym na rząd i premiera (L. Miller, Z. Ziobro ze swoimi kuriozalnymi wystąpieniami i oczekiwaniem wyjaśnień od premiera), w zasadzie na wszystkich wokół,tylko nie na matkę, to typowo polski przykład pojmowania demokracji, która zwykle kojarzy się nam z prawami, zdecydowanie rzadziej z obowiązkami. I, żeby uprzedzić ewentualne głosy o sercu z kamienia, zapewniam, że podobnie jak wszyscy wypowiadający się w tej sprawie, uważam za pozbawione wyobraźni i zwykłych ludzkich odruchów zachowanie sądu i policjantów, ale upominam się o umiarkowanie w uznawaniu matki za niewinną ofiarę bezdusznego systemu. iza leszczyna Powrót

W takim przypadku na skutek odruchu bezwarunkowego może dochodzić do nadmiernego wydzielania łez. Oczy łzawią, by wypłukać to, co je zanieczyściło. Na nadmierne wydzielanie łez mogą mieć wpływ także emocje (smutek, radość) czy ból. Jest to jednak fizjologiczna odpowiedź gruczołu łzowego na działające czynniki.

Jeżeli ktoś myślał, że tragiczna śmierć Grzegorza Przemyka czegoś nauczyła nasz wymiar sprawiedliwości, srodze się zawiódł. W naszych sądach i prokuraturach wciąż prowadzone są sprawy, w których sędziowie i prokuratorzy poruszają się zupełnie jak jakieś baśniowe stwory, które mają oczy z tyłu głowy. Zacieranie śladów niedbalstwa Całkiem niedawno przysłuchiwałem się konferencji prasowej zorganizowanej przez rodzinę porwanego i zamordowanego Krzysztofa Olewnika. Tego 25-letniego chłopaka uprowadzono z jego własnego domu dla okupu w 2001 r. Myliłby się ten, kto by sądził, że w tej ciągnącej się od 13 lat sprawie rzeczą najtrudniejszą jest ustalanie faktów. Nic podobnego. Śledczym sen z powiek spędza bardziej zacieranie śladów własnej nieudolności niż zabezpieczanie dowodów zbrodni. Nikt dziś nie przeczy, że z policyjnego samochodu Daewoo Nubira skradziono 16 tomów akt ze śledztwa. Że policjanci pozostawili samochód z aktami na osiedlu, a nie na parkingu pobliskiej komendy policji. Że w komendzie pękła rura kanalizacyjna i zalała kilkadziesiąt dowodów w sprawie. Że okup w wysokości 300 tys. euro przekazywano porywaczom w sposób tak nieprofesjonalny, że lepiej by to zrobili chłopcy bawiący się w Indian i kowbojów. Włamano się nawet do prosektorium, w którym przeprowadzano sekcję zwłok Krzysztofa Olewnika (były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski nazwał to „wejściem w nieprzepisowym trybie"). W końcu doszło do rzeczy niespotykanej: ofiara zabójstwa była przez jakiś czas „posiadaczem" dwóch kodów DNA. W sprawie sfałszowania DNA, bo tak to chyba należy nazwać, toczy się odrębne postępowanie karne. Bez względu na jego wynik już dziś można powiedzieć, że w wymiarze sprawiedliwości przekroczono kolejną barierę nieodpowiedzialności. Winny system i politycy Ani prokuratorom, ani policjantom, którzy maczali palce w tej kuriozalnej serii zaniedbań, nie spadł włos z głowy. O ile wiem, funkcjonariusze ci nie mieli nawet dyscyplinarek, chociaż w raporcie sejmowej komisji śledczej aż roiło się od „rażących" i „drastycznych" błędów. Jednym funkcjonariuszom sprawy umorzono z powodu braku znamion przestępstwa, innych objęło przedawnienie, jeszcze inni zostali uniewinnieni, gdyż nie można im było udowodnić umyślności działania. Dla bezstronnego obserwatora tego procesu, że nie wspomnę już o rodzinie zamordowanego, sprawiedliwość staje się iluzją. Wszyscy czują tutaj jakieś kłamstwo, którego nie mogą wykazać. Przyjmują więc, że przed obliczem Temidy ludziom złym się powodzi, a ludzie dobrzy muszą znosić cierpienie. Prokurator Jacek Skała, który również zabrał głos jako szef związku zawodowego prokuratorów, odbiera całą sprawę jeszcze inaczej. Dla niego winny jest system, a w drugiej kolejności politycy – tak powiedział w popularnym telewizyjnym programie „Państwo w państwie". System jest winny dlatego, że tak poważnej sprawy nie powinien prowadzić prokurator rejonowy z Pcimia Dolnego. Zdaniem Jacka Skały zbieraniem i zabezpieczaniem dowodów od samego początku powinni zajmować się funkcjonariusze z Biura Przestępczości Zorganizowanej. Politycy zaś ponoszą winę za to, że pomimo nawoływania o legislacyjne wsparcie nie wprowadzili odpowiednich zmian do kodeksu karnego. Chodzi przede wszystkim o zmiany w art. 231 który przewiduje odpowiedzialność funkcjonariusza publicznego za przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków. Jest to jeden z niewielu przepisów w tym kodeksie, który pozwala pociągnąć do odpowiedzialności karnej sędziów i prokuratorów za szkodzenie wymiarowi sprawiedliwości. Zdaniem prokuratora Skały do przepisu tego należało już dawno wprowadzić kwalifikowany typ przestępstwa nadużycia władzy, który wyodrębniałby zdarzenia ze skutkiem śmiertelnym. Wtedy i kara za takie przestępstwo byłaby odpowiednio wyższa, i okresy przedawnienia też musiałyby być dłuższe niż obecnie. Jest to z pewnością krok w dobrym kierunku, ale zaproponowane rozwiązanie bierze pod uwagę tylko aspekty kryminalne. Warto też zwrócić uwagę, że art. 231 nie nazywa rzeczy po imieniu. Nie oddaje istoty wypaczeń prawa, na które cierpi wymiar sprawiedliwości. Witajcie ?w Błędolandzie Problem jest o wiele szerszy. Różne dziwne rzeczy dzieją się także w sprawach cywilnych, gospodarczych, podatkowych czy ze stosunku pracy. Ich dziwaczności nie udaje się usunąć nawet w postępowaniu odwoławczym. Weźmy na przykład głośną sprawę sądowego zakazu wyświetlania filmu o korporacji Amway. Sąd utajnił przed opinią publiczną film „Witajcie w życiu", zakazując jego wyświetlania przez 18 lat. Cóż takiego ważnego można robić przez tyle lat w sprawie, która sprowadzała się w gruncie rzeczy do oceny samego filmu? Tym bardziej że wyrok, który zapadł 2014 r., jest dla autorów filmu korzystny. Jeżeli po blisko 20 latach przebywania w sądowej zamrażarce można jeszcze w ogóle mówić o jakichś korzyściach. Przecież dzisiaj to jest już zupełnie inny film, a stosowane przez korporację techniki oddziaływania na konsumentów zostały już dawno zdemaskowane. Takich porażek wymiar sprawiedliwości odnotowuje niestety więcej. I chodzi nie tylko o sprawy związane z osądzeniem autorów i wykonawców stanu wojennego czy wypadków grudniowych na Wybrzeżu w 1970 r. Temida ma wprawdzie opaskę na oczach, ale, litości, przecież nie nosi jej dlatego, by wpadać w dołki, które kopią pod nią podsądni. Czasami odnoszę wrażenie, że żyjemy w jakimś Błędolandzie, w którym wszystkie porażki wymiaru sprawiedliwości tłumaczone są błędami i wypaczeniami. Toczy się w Polsce wiele spraw, które dobrze by było przepuścić przez ustawowy wykrywacz kłamstw. Wyłapywałby najgroźniejsze wypaczenia prawa, które przynoszą nieodwracalne szkody sprawiedliwości. Nie chodzi tu rzecz jasna o wypaczenia, które można usunąć w toku postępowania odwoławczego. Tutaj chodzi o łamanie pryncypiów państwa prawnego. Wariograf dla sędziów ?i prokuratorów Taki kodeksowy wariograf dla sędziów i prokuratorów proponuje prof. Witold Kulesza z Uniwersytetu Łódzkiego. W niedawno wydanej książce „Crimen laesae iustitiae" profesor obszernie uzasadnia potrzebę wprowadzenia do kodeksu karnego, w dziale przestępstw przeciwko wymiarowi sprawiedliwości, odrębnego przepisu: art. 247a. Propozycja jest konkretna: „Sędzia, ławnik lub prokurator, który przekraczając swe uprawnienia lub niedopełniając obowiązku, wypacza prawo i wyrządza poważną szkodę sprawiedliwości, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu". Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ Przepis ten zrywa z naiwnym założeniem, że po zmianie ustroju groźne dla praworządności wypaczenia prawa już nie występują w decyzjach sędziów i prokuratorów. Czyż nie łatwiej byłoby z tego przepisu postawić zarzuty prokuratorowi, który w śledztwie zataja dowody niewinności podejrzanego albo fabrykuje dowody winy, ponieważ nabrał wewnętrznego przekonania, że zatrzymany popełnił przestępstwo? A sędzia, który posłusznie godzi się na wydanie wyroku, którego treść została ustalona poza sądem? Czyż nie popełnia przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości? Żeby była jasność: proponowany przez prof. Kuleszę przepis nie jest wymierzony ani w sędziów, ani w prokuratorów. Przepis ten pomyślany został jako forma kontroli, czy sędziowie i prokuratorzy wypełniają swoje powołanie do niezawisłego i niezależnego wymierzania sprawiedliwości. Przepis ten miałby ochraniać sprawiedliwość, by osoby, które nie dają rękojmi należytego wykonywania obowiązków zawodowych, nie zamieniały wymiaru sprawiedliwości w wymiar śmiechu. Nie wątpię, że znajdą się krytycy tak sformułowanego paragrafu. Być może byłoby ich łatwiej przekonać, gdyby odsłuchali 200 płyt CD, na których pewien biznesmen nagrywał, za zgodą organów ścigania, swoje rozmowy z prawnikami w sprawie wniesienia kasacji do Sądu Najwyższego. Wszyscy jednak, rzecz jasna, dobrze wiemy, że to niemożliwe, gdyż sprawa jest tajna w stopniu najwyższym. I last but not least: dowody te zebrano z naruszeniem prawa. Autor jest publicystą prawnym Spróbuj więc wiązanej opaski na głowę. Modny dodatek do letnich stylizacji. Przejdźmy do kwestii bardziej materialnych – opaska na głowę to po prostu idealne dopełnienie letniej stylizacji. Ty wybierasz styl – lata 20., 70., 80., a może pin-up? Wybierz taką opaskę, którą możesz dowolnie zawiązać i ruszaj podbijać świat! Pewnie teraz narażę się sądowi, ale nie bardzo rozumiem, dlaczego tak delikatnie obszedł się z człowiekiem, który dał się wciągnąć w lewy interes i założył firmę słup. „Za darmo”, jak mówią mieszkańcy Kruszwicy, tego nie teraz narażę się sądowi, ale nie bardzo rozumiem, dlaczego tak delikatnie obszedł się z człowiekiem, który dał się wciągnąć w lewy interes i założył firmę słup. „Za darmo”, jak mówią mieszkańcy Kruszwicy, tego nie zrobił. Rozumiem, że był w potrzebie, bo pewnie bieda, a zupki serwowane przez ośrodek pomocy społecznej już mu obrzydły, ale żeby poprawić swój los, wystarczyło zakasać rękawy. Kruszwiczaninowi widać jednak zamarzył się szybki awans społeczny. Pewnie się człowiek naoglądał amerykańskich filmów, gdzie biedak trafia na żyłę złota, albo żebrakowi nagle zdesperowany milioner wrzuca do kapelusza cały majątek i też chciał z nędzarza stać się nagle bogaczem. Tak czy inaczej, wizja wielkich pieniędzy sprawiła, że zarejestrował firmę i od razu zabrał się za grubą transakcję, kupując 50 ton oleju za dziesięć euro. Sąd jednak uznał, że człowiek nie wiedział do końca, co czyni, a w sumie to nawet nie ma go o co oskarżać, bo jest raczej... pokrzywdzony. Pewnie „coś” w tym jest. Ktoś, kto zlecił gościowi otwarcie fikcyjnej firmy i roztoczył przed nim wizję dobrobytu, pewnie nie dotrzymał słowa i haniebnie go oszukał, bo jak przystało na biznesmena, zamiast zamieszkać w takim „Marriotcie”, nadal zajmuje skromne lokum w rozwalonej kamienicy i pewnie znów lada dzień zapuka do jadłodajni, by go nakarmili. Widocznie sąd wychodzi z założenia, że strata złudzeń jest już wystarczająco bolesną karą. Bywałam wiele razy w areszcie (służbowo, jakby ktoś miał wątpliwości), a nawet otrzymuję listy od skazanych i każdy z nich przysięga na wszystko, że siedzi tam za niewinność. Jak patrzę na takie sprawy, to zaczynam mieć wątpliwości, czy wszyscy słusznie tam trafili. Znam bowiem przypadek, gdy ta sama osoba przez trzy lata stawała przed sądem, bo strony się odwoływały i za każdym razem wyrok był diametralnie inny: raz sprawę umorzono ze względu na niską szkodliwość społeczną, kolejny skład sędziowski orzekł - winny, a za trzecim razem oskarżonego uniewinniono. I niech mi ktoś powie, jak tu wierzyć w nieomylność sądu. aPth.
  • x2921iwwav.pages.dev/260
  • x2921iwwav.pages.dev/388
  • x2921iwwav.pages.dev/123
  • x2921iwwav.pages.dev/224
  • x2921iwwav.pages.dev/191
  • x2921iwwav.pages.dev/67
  • x2921iwwav.pages.dev/333
  • x2921iwwav.pages.dev/21
  • x2921iwwav.pages.dev/275
  • dlaczego temida ma opaskę na oczach